Fotorelacja z rejsu 5-13.06.2009 do Kopenhagi na S/Y Dar Natury

 

 

 

III rejs klubowy do Kopenhagi (5-13.06.2009) na s/y "Dar Natury" typu Cetus zakończony sukcesem .

Załoga w składzie:
Kapitan: jsm Marek Woźniakowski,
I oficer: jsm Mariusz Tarnowski, wachta: Łukasz Petrusewicz, żj Sylwester Chrchuła
II oficer: sj Wojciech Drząszcz, wachta: Eugeniusz Okaj, żj Cezary Kucharski
III oficer: sj Paweł Wroński, wachta: Andrzej Węglarski, Piotr Łaszek


Po wieczorku zapoznawczym w Trzebieży idziemy przez Zalew Szczeciński. Jesteśmy w kanale w drodze do Świnoujścia.


Pierwszy dzień był krótki - tylko przelot do świnoujścia. Na morzu 7B. Decydujemy się na wyjście dnia kolejnego kiedy zejdzie do 6B. Załoga jednak i tak odczuła chorobę morską. Do tego lało i temperatura grubo poniżej 10st.C. Tego to ja też nie lubię zwłaszcza, że sztormiak już dawno przestał być sztormiakiem - zwykła szmata.


Jacht żeglował szybko. Trzeba przyznać. NIe było też żadnej awarii. Warto by jednak dodać jakiś falochronik na kokpit. Podobnie pod siedzenia jakieś listwki. Strasznie źle się siedzi na laminacie regularnie podlewanym przez falę i deszcz. Przy tej wielkości łódki (13,60m) ma sens zastosowanie koła sterowego. Na fali trzeba było się tym rumplem trochę na machać.


Sassnitz (Niemcy). W porcie suszenie. Tylko nowe sztormiaki w miarę się sprawdziły. Pozastali przemokli do suchej nitki i zmarzli. Nie dość, że padał deszcz to fala wjeżdżała do kokpitu.


Wracamy ze zwiedzania lokalnych osiągnięć piwowarstwa ;). Sassnitz (Niemcy).


Głębokość peryskopowa. Paweł wypatruje celu.


Na okręcie podwodnym, koje nie są dla wysokich...


Przynajmniej nie leje! Wiatr sprzyjający (4-5B) zachodni więc bez fali (przynajmniej dopóki jesteśmy osłonięciu Rugią).


Wyszło słońce. No bajka! ;)


Skończyło się rumakowanie. Znowu leje.


Docieramy do Szwecji - Trelleborg. Nie znajdujemy tu miejsca do parkowania. Awaryjnie można by przycupnąć na nabrzeżu rybackim, ale jakoś nas to nie kręci. Przy wyjściu widzimy las masztów ze 3km dalej. Sprawdzamy mapy i podejście. Winno być 3m głębokości. fali nie ma. Co tam wchodzimy.... A tam sam muł. i mniej niż 3m. Nasz jacht ma 2,35m zanurzenia. Co było robić cała wstecz i decydujemy się że lecimy na Kopenhagę bezpośrednio omijając wybrzeże szwedzkie (most w kanale zamknięty w nocy). Wiatr siadł do zera. Gonimy na silniku, wolno naprzód (chcemy być w torze podejściowym o świcie a nie kombinować w nocy).


Szwecja zostaje za rufą..


Jachcik regatowy. Wyposażenie spartańskie. Nawet garkotrzymacze były niekompletne. Trzeba było sobie radzić. Gruby wąż kuchenki gazowej skutecznie ograniczał rolę zawieszenia kardanowego. Gotowanie na fali było koszmarem. Trzeba było trzymać naczynia. Zamknięcia szafek kuchennych też moim zdaniem nie trafione. Na magnes to można zastosować w domu. W przechyle na prawą burtę zawartość szafek wędrowała po jachcie.


Noc w drodze. Ze względu na nieczynny most na kanale w porze nocnej, okrążamy mielizyny u wybrzeży Szwecji.


Kombinujemy by skracać trasę, unikając toru (mijania itp. przez tankowce,l kontenerowece, promy itd), a jednocześnie uważać na głębokości... GPS a właściwie ploter z dokładnymi mapami jest niezwykle pomocny. Można mapami tradycyjnymi oczywiście się posłużyć, tyle że zwykle na generałkach nie ma tylu informacji, a z podejściówkami to różnie to wygląda w wyposażeniu (pomijając, że mapy mają zwykle dobrze ponad 10 lat), a poprawki to tylko zawodowo pływający oficerowie nanoszą na bieżąco w miarę pojawiania się nowych zmian.


Dobrze, że sami zadbaliśmy o mapy elektroniczne. Sylwek rozpykał ustawienia protokołu na COM 5 i mieliśmy pozycję na bieżąco. Laptop jednak ciężko znosi warunki sztormowe i wilgotność dochodzącą do punktu skraplania. Lepiej żeby był ploterek i to przy sterze ;).


Brzask.


Generatory wiatrowe o świcie. Wybrzeże szwedzkie (blisko podejścia do Kopenhagi).


Przeglądanie folderów turystycznych i dyskusja nad wyborem przystani, gdzie zacumujemy naszą łódkę w Kopenhadze.


S/Y Dar Natury zacumowany w Kopenhadze (Port Królewski). Tradycyjnie wszystko się suszy. Tu mścił się brak odpowietrzników. Woda z zęzy, z powietrza skraplała się na wszytkim w środku.


Załoga zwiedza miasto (Kopenhaga). My z Markiem odsypamy żeglugę. Wachty pełniliśmy na zmianę (może z 5h snu w ostatnią dobę?)


Kopenhaga.


Posiłki przy stole możliwe były tylko w portach lub na kanałach. Na stole brak rantów ograniczających wędrówkę talerza po stole w przechyłach. Mimo, że łódka jest szeroka warto by zrobić stół składany - ruszyć się nie można było.


Samo pompowanie zęzy też nie było proste. Schowana w koi. Końcówka oblepiona taśmą zamiast sensownej końcówki bądź zaślepki i otworów ssących w wężu. Szpigaty malutkie i ze dwa centymetry od dna więc by zebrać wodę konkretnie trzeba było wąż przekładać (dorobiliśmy dłuższy). Druga pompa na pokładzie - zwykle najczęściej używana w trudnych warunkach w ogóle nie miała podłączonego węża ssącego.


Wojtek Drząszcz przygotowany był na każdą tonację ;)


Śpiewanie szant i nie tylko jest punktem obowiązkowym na każdym postoju (porcie).


Kopenhaga. Widok na tz. "mały Amsterdam".


Słynna syrenka w Kopenhadze. Od lat wita żeglarzy.


Tym razem skracamy trasę kierując się na kanał w południowo zachodniej części Szwecji. Na mieliznach stoją generatory wiatrowe..


Zamiast do Ystad idziemy jednak też nie na Sasnitz. Ostrzeżenia o sztormie spowodowały zmianę decyzji. Uciekamy do Świnoujścia. Jutro wieczorem ma narastać siła wiatru do 42węzłów (NM/H) w porywach (~90km/h). To jest w okolicach 11B.
W takich warunkach lepiej snuć opowieści bezpiecznie w porcie.


Pod prawym salingiem cały komplecik banderek ;)


Zrzut ekranu z filmiku (HD). W takich warunkach w sobotę 13.06.2009 szliśmy ze Świnoujścia do Trzebieży przez Zalew Szczeciński. Miało być 6B, ale w porywach było dużo lepiej. Zaraz za główkami kanału gotowe śniadanko jeszcze przed konsumpcją wylądowało w zęzie. Nie spodziewaliśmy się że na zalewie może być taka fala. Ostatecznie to płytki zalew ;) . Może wrzucę na YouTube króciótkie sekwencje z rejsu.

Rejs zakończylismy w Trzebieży. Uczestnicy otrzymali opinie z rejsu ... no i na razie to tyle ;)
Kiedy gdzieś na ciepłe morze się wybierzemy? Bałtyk, Północne już mnie znudziły, zwykle leje i jest zimno jak w psiarni.

Pozdrowienia!
Teksty: Mariusz Tarnowski
Zdjęcia: Załoga