Fotorelacja + opisik rejsu po Mazurach, Maj 2007 Gumiś, Kasia R., Śmigło i spółka.

 

 

Rejs biura turystycznego ?Gumiś bez spółki?

Mazury pod koniec maja mają wiele zalet. Największa z nich jest niewielki koszt czarteru a kolejną niewielka liczba mazurskich ?żeglarzy?. My biedni jeszcze nie studenci a już nie licealiści wybraliśmy się na rejs po krainie Wielkich Jezior Mazurskich. Gumiś, żeglarz wód słodkich i likierów zorganizował ten rejs dla swojej klasy a my, czyli Kasia Raczkowska, Mariusz Śmigielski i ja przyłączyliśmy się do tego przedsięwzięcia. Wymieniona z nazwiska dwójka prowadziła dwa z trzech jachtów, a co ja tam robiłam to sama nie mam pojęcia .

Jak już o jachtach mowa to było tak: zostały wyczarterowane trzy łódki, Bolero 805- Skrawek Błękitu (zwany również jako Statek Miłości) prowadzony przez Śmigła, Trim 26- Pufi (bądź Statek Pasażerski) prowadzony przez Kasie i Laguna 730- Tituk (inaczej Betoniara) pod dowództwem Gumisia. Towarzyszył nam jacht klasy bio-chem.
Zaczęliśmy w Pięknej Górze ( czy ona taka piękna to ja nie wiem, ale Gumiś twierdzi, że z drugiej strony jest ładniej) i obraliśmy kurs na południe. Odwiedziliśmy Mikołajki, znaną nam z zeszłorocznego rejsu Wierzbę i klimatyczną przystań Stare Sady, popływaliśmy po Śniardwach i tych wszystkich bajorach, które trzeba było pokonać by dotrzeć do kolejnego portu na suto zakrapianą ?kolację?. Wielkie Jeziora nie są wcale wielkie, więc po trzech dniach ruszyliśmy na północ. Posuwaliśmy się jak radziecka armia niszcząc wszystko na swojej drodze (i na swoich jachtach) i zostawiając puste półki w sklepach (szczególnie monopolowych). Na północy odwiedziliśmy Sztynort, Węgorzewo i przystań Aniata.
W czasie tego rejsu opracowaliśmy trasę pod tytułem ?Mazury w jeden dzień? , czyli wypłynęliśmy o 14 ze Starych Sadów i dotarliśmy aż do Sztynortu i to przed zmierzchem (prawie wszyscy). Ogólnie to lubiliśmy spać w dzień i imprezować w nocy i jako wyjątkowo wytrwali witaliśmy piwem wschody słońca.
Z faktów godnych odnotowania wspomnieć należy kłopoty z silnikiem, miała je każda z załóg. Na Bolero Chrapek użył zbyt wiele siły i wyrwał ?tą taką czarną długą linkę, za którą się ciągnie żeby silnik odpalił? *, Gumisiowi ktoś zrobił kuku i zdjął zrywkę, więc my ( tj. Bolero) holowaliśmy go pod mostami? Wyglądało to tak:
    -Weźcie nas na hol, bo nam się chyba silnik zepsuł!
    -Dobra, ale co wy robicie, może byście zrzucili żagle.
I tutaj mijają kolejne minuty i nagle słyszymy:
   -Naprawiliśmy!
I co ciekawie naprawili już za mostami? Ja nadal twierdzę, że chcieli zaoszczędzić na paliwie. Może bali się, że tak jak w Sztynorcie zabraknie im paliwka 30m przed keją.
A jeśli chodzi o Kasię to jej silnik ich nie polubił i nie dawał się im odpalić?Co ciekawe osoby spoza tej załogi nie maiły z tym najmniejszych problemów. W związku z takimi problemami natury technicznej Kasia dała nam lekcje tego jak przerobić jacht na galerę. Naczelnym galernikiem został Dodżer.
A teraz kilka słów o sprawie największego kalibru, czyli JEDZENIE. Było, no jakby to ująć tak żeby nikogo nie urazić i nie zrobić nikomu przykrości? świetne Mimo że wszystkim doskwierał brak pulpetów to jednak jakoś z głodu nie pomarliśmy.
Podsumowując rejs był naprawdę fajny i nawet ja, naczelna maruda to potwierdzam

Autor: Monika Pietrzyk
Korekta: Gumiś


Na jeziorach czyhały na nas najróżniejsze niebezpieczeństwa a najgroźniejszym z nich jest statek widmo kapitana Błądzącego Do Koji.


Nie każdy miał tyle odwagi by pływać z Gumisiem bez kapoka. Dulek ze względu na wielką dbałość o Bezpieczeństwo i brakHigieny Pływania otrzymał imię Śmierdzący Kapok.


 A niegrzecznych Gumiś wyrzucał za burtę?


ale że nie jest bez serca to dorzucał koło ratunkowe, bo też było niegrzeczne.

 


Och jakie piękne mazurskie krajobrazy?

 


Ach nie ma to jak rozpocząć dzień o 14?


Na Mazurach mocno wiało, tu przerażajaca jedynka.


Na Mazury, Mazury, Mazury i Judasz Iskariota na dziobie.


Każdy dostawał pracę dostosowaną do swoich umiejętności. Po przygodzie z silnikiem Chrapek wykonywał tylko zajęcia wymagające wiele siły


Chroń burty!!! Gumiś odchodzi od kei!!!


Na Mazurach temperatura nie spadała poniżej 200 C, mimo iż Monika do dziś twierdzi, że było inaczej.


Integracja polsko-niemiecka. Niemcy są dzielni i śpiewają ze Śmigłem? potem poszli napić się wódki. Dlaczego?


Przygoda ze zrywką, na dziobie Maciuś dumny ze swojej ?knagi?. PS: Gumiś nie był z niej dumny


Jak już wspomniano jedzenie było przednie. Wieszaku patrzy zazdrośnie.


Choroba morska to straszna rzecz i niech nikogo nie zmyli nazwa, na Mazurach też może dopaść, zwłaszcza po suto zakrapianej imprezie. Na zdjęciu Rafał i jego nieszczęścia.


Impreza w Aniacie czyli integracji ciąg dalszy.


Kasi tradycyjne do pomostu podejście?

2007-06-10 21:24:57