Fotorelacja z rejsu Hubani 7.06.2007 ŁEBA-ROWY-ŁEBA.

 


Wyszliśmy.... z 1,5h opóźnieniem, ale zawsze... Prognozy: słonecznie wiatr wschodni od 3 do 12 węzłów, czyli jachting.
Na wszelki wypadek uzupełniamy paliwo do pełna. Niektórzy jutro muszą być w pracy :( .  Na fotce Kasia niefrasobliwie steruje w kanale Łebskim


Postawiliśmy szmaty. Prędkość jednak nie była satysfakcjonująca. Założyliśmy że przelot z wiatrem będzie trwał około 4h a z powrotem jakieś 8h (halsówka). Przez jakieś 0,5h szliśmy na dopalaczu. Potem zrobiło się 2-3B a później 4B. Prędkość była już przyzwoita i odstawiliśmy katarynę.


Nawigacja.... mhmm na taką trasę to nawet GPS nie warto brać. Mapa turystyczna i jedziemy. Tą trasę znamy choć zwykle na niej latamy Opalem i do Ustki bo do Rowów nie ma szans wejścia. Zanurzenie OPALA to 2,5m a tam głębokość 2m (nie licząc fali).


Jak jachting to jachting. Marek przygrywa skocznego begina. Bratek (sporo ćwiczył) grał klasykę a ja fałszowałem po swojemu coraz gorzej zresztą (brak czasu - tylko w rejsach łapię za gitarę ;). Na pierwszym planie Marcin Szczęśniak - studiuje apę turystyczą.


Szybko zleciało i jesteśmy w porcie. Zapomniałem wspomnieć, że dowodziła st.j. Kasia Raczkowska. To jej pierwsze " kapitańskie" godziny rejsowe.


Zaraz ruszamy w miasto - coś przekąsić. Na fotce Hubania przy kei w Rowach.


Skąd wracali Litwini..? Nażarci zresztą...


Owe 1,5h spóźnienia nie pozwoliło nam na długi pobyt w mieście. Wiedzieliśmy że mamy za sobą tą łatwiejszą część. Teraz halsówka.


Krótka odprawa, omówienie planu wyjścia i ... jazda.


Postanawiamy na wszelki wypadek postawić szmaty jak tylko wejdziemy w koniec kanału (na ostatniej prostej), żeby ewentualnie nie walczyć na silniku z falą przybojową. Zresztą fason też jest ciekawy jak się w główkach już jedzie na szmatach.


Zaraz główki... GROTA STAW! Wrzasnęła Kasia. I Bartek Chyży z Markiem Woźniakowskim posłusznie jadą z koksem.


DeZeta jednak ma słaby kąt natarcia na wiatr. Po dwóch halsach stwierdziliśmy, że do północy nie dojdziemy do Łeby. Nie wspomnę, że trzeba było jednak pompę zęzową uruchomić. Fala regularnie wjeżdżała do środka (chociaż wiało tylko 4B!). Tomek Niewolin jak napisał w shoutboxie nigdy więcej nie uwierzy prognozom i zawsze będzie brał sztormiak. Ja do tego doszedłem wcześniej, ale teraz dorzucam że kalosze też. Zmarzłem przez zmoczone trampki że nie pytajcie.


Mimo że słońce nie miało za bardzo jak na nas działać, zmęczyła nas ta wyprawa dość konkretnie. Spałem jak suseł.

Marek z pewnością coś tu doda od siebie (przeedytuje tekst).
Fotki: Mariusz Hejnar
Tekst: Mariusz Tarnowski